"Niektórym interesom sprzyja znalezienie prawdy, innym jej niszczenie."
Sen przychodził tak szybko i można było się poczuć
tak wspaniale, lecz sen szybko też odchodzi i doprowadza człowieka do szału.
Lestrange
przetarła zaspane oczy i zerknęła w stronę okna. Gwiazdy świeciły mocniej i już
nie chowały się po zakątkach bawiąc się nieustannie z uczennicą. Powtarzający
się wciąż ohydny sen był nie do zniesienia. Paskudny szept nieznanej jej istoty
z koszmaru nadal dzwonił jej w uszach i wprowadzał Ślizgonkę w stan lekkiego
niepokoju. Ale przecież w Hogwarcie mamy być bezpieczni, albo przynajmniej mamy
mieć to poczucie, prawda? Zdruzgotana czarnowłosa zatkała uszy by już nie słyszeć
tego obrzydliwego szeptu. Niestety nie pomagało, lecz Leigh się nie poddawała i
na siłę przyciskała poduszkę do uszu. Czego chciała ta okrutna noc od
dziewczyny?
*
Everleigh
nigdy nie była prefektem i raczej nie zamierzała nim zostać. Miałaby za dużo
obowiązków i wtedy nie byłoby czasu na jej ulubione czynności. Poza tym wystarczy
zerknąć na jej stopnie i kartoteki – to definitywnie przekreśla jej szansę na
prefekturę Slytherinu. Co robiła w takim bądź razie w łazience prefektów? A no
właśnie jedyne czego Leigh zawsze zazdrościła tym napuszonym pupilkom szkolnym
to wyjątkowo fajna toaleta. Jednak dzięki swojemu nieodpartemu urokowi
osobistemu ślizgoński prefekt zawsze chętnie użycza jej hasła. Teraz gdy nikt
nie patrzył po raz kolejny wkradła się do niej i popędziła do jednej z kabin.
Gdy nie słyszała żadnych kroków ani rozmów odetchnęła z ulgą. Zresztą to co ją
to obchodziło, że ją tutaj złapią? Pewnie i tak machną ręką bezsilnie na to
zdemoralizowane dziecko albo ukochany Snape stanie po jej stronie. Dziewczyna
wyjęła z kieszeni szaty papierośnicę i wyjęła jednego papierosa. Poklepała się
po kieszeniach w poszukiwaniu takiego bardzo przydatnego przedmiotu jak
zapalniczka jednak nie natrafiła na niego. Przeklęła cicho i wyjęła z buta swoją
kochaną hebanową różdżkę.
-
Incendio! - wypowiedziała pod nosem zaklęcie, a papieros w jej ustach odpalił
się. Zaciągnęła się raz, drugi, wypuszczając dym, a to nosem, a to puszczała
okręgi. Tworzyła z dymu niewiarygodne kształty i śmiała się z nich potem pod
nosem. Chwila relaksu między lekcjami była jej potrzebna, musiała też
odreagować nocne koszmary, które teraz cieniem uwidaczniały się na jej twarzy. Pozostanie
tutaj jeszcze dłuższą chwilę i spalenie kolejnego szluga w łazience prefektów
było naprawdę kuszącą propozycją jednak przypomniała sobie, że rano dostała
list. Któż mógł mieć do niej interes? Lub być jej niby tajemniczym
wielbicielem?
Lestrange. Rozmawiałem
z matką. Może nam pomóc w załatwieniu drugiego przedmiotu, ale nie naprawimy tego
na terenie szkoły bez Snape’a. Porozmawiaj z nim najszybciej jak się da. Draco.
Pospiesznie
przeczytała treść pergaminu po czym zgasiła fajkę o ścianę i wrzuciła ją do
sedesu. Wyszła zadowolona z toalety, minęła przy tym jednego z oburzonych
prefektów obdarzając go uśmiechem i ruszyła do lochów. Droga nie była długa i
zawsze mogło być gorzej.
- Dobry psorze.
- mruknęła wchodząc do Sali Eliksirów. Przymknęła na chwilę powieki, zasłaniając
zmęczone oczy cienką warstwą skóry zabarwionej ciemnym kolorem. Cieniem do
powiek, bezsenną nocą, żadna różnica.
- Witaj,
Lestrange. - usłyszała głos, który wyrwał ją z
odmętów rozważań zarysowujących się świetlistymi smugami w ciemności zamkniętych
oczu. Odwróciła lekko głowę i przyjrzała się profesorowi. Nieświadomie
rozchyliła lekko usta, spoglądając na niego przez kilka dłuższych chwil. Kiedy
przemyślała już wszystko to co przekazać chciała powiedziała:
-
Potrzebuję pomocy.
-
Pomocy?
-
Mówię niewyraźnie, czy jak?
-
Trochę szacunku, Lestrange. – rzucił cierpko Snape. Everleigh uniosła
sceptycznie brwi i skrzyżowała ręce na piersi. Na widok ten profesor podniósł
się od biurka i stanął naprzeciw niej. – Czego ode mnie oczekujesz?
-
Nie mogę zdradzić zbyt wiele, ale ja i Dracon mamy zadanie do wykonania.
-
Wiem.
-
Wiesz? – Lestrange otworzyła szeroko oczy wpatrując się w ziemistą twarz
nauczyciela. Nagle ni stąd ni zowąd zaczęła przechadzać się po gabinecie bijąc
się z myślami. – Kłamiesz. – wypaliła ostatecznie patrząc na Snape’a
oskarżycielskim wzrokiem.
-
Zupełnie jak Bellatrix. – odpowiedział jej zuchwale. – Tak jak ona twierdzisz,
że jestem kłamcą? Że blefuję, by wyciągnąć z Ciebie jakie zadanie zlecił Wam
Czarny Pan? Ułatwię Ci to. Wiem, że musicie zlikwidować Dumbledora. Nadal
twierdzisz, że kłamię?
Leigh
otworzyła usta by wytoczyć kolejne argumenty przeciwko słowom profesora, ale w
jednej chwili
straciły one jakiekolwiek znaczenie. Zrezygnowana Lestrange zamknęła wargi i
uniosła brew obserwując Severusa.
- Więc jakiej
pomocy potrzebujesz Everleigh?
- No cóż. Skoro
tak wszystko wiesz… – zaczęła spokojnie opierając dłoń na biodrze w sposób dość
wyzywający. – Słyszałeś kiedyś o szafce zniknięć? – zapytała i usiadła na
biurku nauczyciela zakładając nogę na nogę. Przez chwilę zbeształa się w
myślach, choć z drugiej strony dlaczego miała by nie użyć swojego uroku do
zdobycia tego czego potrzebowała? Nie mogła też zaprzeczyć, że Snape miał w
sobie to coś, co Everleigh zawsze urzekało. Czemu by nie spróbować?
- Szafce
zniknięć? – zapytał zerkając na nią i unosząc brwi. – W co Ty pogrywasz
Lestrange?
Leigh odchyliła
głowę do tyłu, przymknęła oczy i pokręciła głową.
- Zła odpowiedź
Severusie. - jej twarz momentalnie przybrała nieco figlarnego wyrazu. Wstała i
zbliżyła się do mężczyzny. Może nawet trochę za bardzo. Ale to wszystko
specjalnie, wszak okropna z niej prowokatorka, czyż nie? Do nozdrzy Snape'a
dostał się subtelny, przyjemny zapach jej kwiatowych perfum. Bawiło go te jej
spojrzenie, gdy próbowała być taka pociągająca, taka wyzywająca. Według niego
wychodziło jej to średnio, a urzekała go wtedy, gdy najmniej się tego
spodziewała. Nie mógł wszak odmówić jej pewnego rodzaju wdzięku. Nie, Everleigh
Lestrange nie była szarą myszką. Nie czas jednak na pogrywanie sobie w flirty.
Zwłaszcza z uczennicą. Nawet tak ponętną uczennicą
- Czego
potrzebujesz o niej wiedzieć? - rzucił krótko, delikatnie odpychając ją od
siebie i ponownie zajmując miejsce przy swoim biurku. Niezrażona jego zachowaniem
Leigh przysiadła na skraju mebla i założyła nogę na nogę. A to ci niepozorna
kokietka.
- Trzeba ją
naprawić. Jedna jest tutaj, druga w Londynie. Ta szkolna właśnie nie działa –
wyjaśniła.
- A nie sądzisz,
że to Wasz problem? – odrzekł spokojnie wpatrując się w nią uważnie.
- Nie sądzę. –
odpowiedziała pewnym głosem i pochyliła się w stronę profesora nie dbając o to,
że uwidacznia właśnie większość swoich atutów. Robiła to czego wymagało od niej
zadanie. Jej największy priorytet. – Zadowolenie Czarnego Pana, jest naszym
wspólnym interesem Severusie. – szepnęła i pozwoliła by jej słodki oddech
owionął usta i twarz Snape’a. Profesor milczał przez kolejne minuty. Na to
Lestrange wyprostowała się dumnie, kiwnęła głową w kierunku Severusa dając tym
samym znać, że jeszcze tu wróci i opuściła gabinet. Cel osiągnięty.
nie rozumiem dlaczego tu tak mało komentarzy! to opowiadanie jest świetnie! rozdział cudowny zresztą jak zawsze! czekam na kolejny! :3
OdpowiedzUsuńŻe też nic nie pisałaś, że wstawiłaś kolejny rozdział! Uh... Ale wybaczam Ci, bo jest świetny, tylko czemu tak krótko? :(
OdpowiedzUsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam
OdpowiedzUsuńFlirty ze Snapem- no, no, no ;3
Czekam na kolejne ;**
Dzieje się ! To lubię . <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ! Szkoda że taki krótki ;( .
cześć!
OdpowiedzUsuńwybacz - dopiero dziś, przeglądając Księgę Gości zobaczyłam Twoją prośbę o informowaniu Cię o nowych rozdziałach. nie dostrzegłam tego wcześniej, więc przepraszam, przepraszam, przepraszam :)
mam nadzieję, że od czasu do czasu jeszcze do mnie zaglądasz! :)
Pozdrawiam,
Maria N. Joy
pewnie, że zaglądam! podoba mi się Twoje opowiadanie, tak strasznie, strasznie, strasznie <3
Usuńhttp://hermiones-diary.blogspot.com/ zapraszam na 26. rozdział. :) informuję, tak jak prosiłaś. :)
OdpowiedzUsuńhttp://hermiones-diary.blogspot.com/ z przyjemnością zapraszam na nowy rozdział i życzę udanych świąt i lekkiego 2013 roku! :)))
OdpowiedzUsuń