piątek, 11 stycznia 2013

IV. Zapomnij o niej

"Zdra­da to cho­roba za­nied­bań, za­nie­chań al­bo zachcianek. "

Lestrange obudziła w niedzielę rano (o 13) i postanowiła nabazgrać list. Tak, to było jej dzisiejszym zadaniem. A kiedy to już uczyniła i wysłała sowę do stosownej osoby, zaczęła się szykować. I wierzcie mi, trwało to zdecydowanie za długo. Kąpiele, golenia, czesania, malowania... łańcuch zdawał się nie mieć końca, jednak ostatecznie ubrała się w krótką i obcisłą czarną sukienkę, rajstopy, buty na koturnach, jakąś biżuterię. No, można chyba w końcu iść! No, prawie, bo jeszcze trzeba obejrzeć się w milionach luster, co by się upewnić co do nienagannego wyglądu. Po drodze zahaczyła o kuchnię, aby na pewno skrzaty jej wszystko przygotowały, bo, niestety nie miała już czasu na własnoręcznie pichcenie, jaka szkoda! Biedny Blaise nie będzie mógł wypróbować jej specjałów, co za smutek. Jednak w nagrodę nie dostanie ani salmonelli, ani torsji. Także jest jakaś nadzieja na udany wieczór! W końcu udało jej się doczłapać na tych niebotycznie wysokich butach do Pokoju Życzeń. Pomyślała sobie oczywiście o tych białych, miękkich dywanach i truskawkach, które spoczywały w jej torbie. Magia zaklęć pomniejszających - każda kobieta to kocha. Kiedy drzwi się za nią zamknęły, rozpoczęła od rozpakowywania jedzenia oraz alkoholu, a potem zajęła się rozmyślaniem o romantycznym klimacie. Dopiero wtedy dumna z siebie usiadła na dywanie przed kominkiem. Wybornie. Pozostaje czekać na pana Zabiniego. 


***


Poranek Blaise'a również zaczął się po południu. Może nie dlatego, że cenił sobie sen tylko dość późno wrócił do swojego łóżka i nad ranem w zasadzie zmrużył oczęta. Właśnie palił swojego pierwszego papierosa tego dnia, ukryty w jakimś kiblu kiedy otrzymał list. Czyżby Milicenta się za nim stęskniła? Ostatnio miał ją na oku. Jednak nie była to Bulstrode, ani nikt inny, kogo listu mógłby się spodziewać. Była to Everleigh. A niech to! Przecież ostatnio zapraszała go na spotkanie. Jak mógł o tym zapomieć? Chwycił kartkę i pióro ze swojej szkolnej torby i nabazgrał kilka słów w odpowiedzi. Kilka chwil potem dostał kolejną sowę z miejscem spotkania. Miał jeszcze sporo czasu, wiec pobiegł do kuchni po kawę i wrócił do dormitorium. Miał ochotę totalnie nic nie robić. A że on zawsze robi to na co ma ochotę, tak i teraz siedział na kanapie Pokoju Wspólnego popijając kawę. Żyć nie umierać! Dopiero piętnaście minut przed spotkaniem z Lestrange włożył na siebie ulubioną, niebieską koszulę, czarne spodnie i ulubione czarne trampki. Spryskał się ulubionymi perfumami, umył zęby i ruszył do Pokoju Życzeń. Pomyślał o białych dywanach i truskawkach. Dość specyficzne połączenie, nawet jak na jego bujną wyobraźnie. Drzwi się zmaterializowały, chłopak nacisnął klamkę i wszedł do pomieszczenia. Jak wielkie było zdziwienie Zabiniego, kiedy ujrzał Pokój Życzeń w TAKIEJ wersji! Wszystko było bardzo eleganckie i gustowne, na dywanie siedziała piękna Ever, która w czarnej sukience wyglądała zbyt dobrze. Uniósł jedną brew patrząc na czarnowłosą, po czym zajął obok niej miejsce. 
-Witam.- powiedział patrząc jej prosto w oczy.- Zaimponowałaś mi... tym.- rozejrzał się na boki. Boże święty, niech ona zbrzydnie. Wtedy w jego główce nie będzie się tworzyć milion scenariuszy o tym, co mógłby z nią zrobić na tym dywanie. Cóż, nie powinna go dziwić owa sceneria, Everleigh wyrazie zaznaczyła, że chce się z nim umówić na randkę! A skoro ma być randka, to ma być też odpowiedni wystrój, dodatki i... odpowiednio ubrana osoba. A żeby sprawić, aby spotkanie było idealne, nie mogło zabraknąć żadnego elementu tej układanki. Nie mniej jednak dobrze, że Blaise ją pochwalił, połechtał mile jej i tak nad wyraz rozwinięte ego. Uśmiechnęła się szeroko, najpierw z dumą patrząc na otoczenie, a potem przerzucając niebieskie tęczówki na chłopaka. Och, dawno się nie widzieli, a ona pochłonięta zadaniem zapomniała, jak potrafił być czarujący! Na pewno by się zasmuciła, gdyby się dowiedziała, że ten pan tutaj ma dziewczynę. Wszak nie umawia się z zajętymi chłopcami... zazwyczaj. No dobra, w zasadzie kiedyś odbiła partnera koleżance, więc to może wskazywać, iż raczej nie ma zahamowań w tym kierunku. No, ale oczywiście chciałaby zachowywać wszelkie pozory. Poza tym, to wszystko dzieje się z miłości! Której Lestrange tak rozpaczliwie szuka i która wciąż ją odrzuca. Żartowałam. Teraz trzeba się dobrze bawić.
- Hej - odpowiedziała zmysłowym tonem i nachyliła się w stronę Zabiniego. Oczywiście tylko po to, by sięgnąć po coś ze stoliczka obok, oczywiście, że tak! - Mogę ci jeszcze wieloma rzeczami zaimponować - dodała po chwili, mrugając do niego znacząco. Wcale go nie podrywa, skąd ten wniosek? 
- Co powiesz na mały toast? - zmieniła temat, bo sięgnęła właśnie po szampana i dwa kieliszki. Butelkę oddała chłopakowi, aby to on czynił honory i rozlał alkohol. Ona tymczasem trzymała wyciągnięte przed nim naczynia i patrzyła na niego. Wprawdzie dziewczyna wspomniała o randce, jednak on nie spodziewał się po ślizgonce takiego poświęcenia. Kiedy chciał potrafił być szarmancki i uroczy, jednak czasem wolał się po prostu napić i wylądować w pobliskiej toalecie z jakąś panną. Nie wiedział na co liczyć idąc tu, ale na pewno nie spodziewał się tak romantycznej atmosfery. Miał już zakończyć swoje podboje, bo w końcu był bardzo blisko z Milicentą, kobietą dla której chyba stracił głowę. A jednak jest tutaj z Lestrange i nie zapowiada się, by miał opuścić pokój. Będzie grzeczny, uda mu się. Ot niewinne spotkanie. Zachowa zimną krew do końca, nie da ponieść się emocjom i wszystko dobrze się skończy. Święcie wierzył w to, ze uda mu się nie nabroić, aż do momentu kiedy dziewczyna nie odezwała się, nie nachyliła się nad nim. Pieprzona kusicielka. Wiedziała co i jak należy robić. W normalnej sytuacji, tj. kiedy nie byłby teoretycznie zajęty, pewnie już ściągałby z niej kieckę. Musi się opanować, nie ma innej opcji. 
- Nie wierzę na słowo, należę do osób, które muszą zobaczyć coś na własne oczy lub czegoś doświadczyć.- powiedział. Cholera. Jej niejednoznaczna wypowiedź obudziła w nim ciche pragnienia. Jego gardło samo wypowiadało słowa, On nad tym nie panował, wszystko działo się poza jego kontrolą. Chłopak wziął szampana do rąk i otworzył trunek. Korek wyleciał w powietrze, ale to mało istotne. Nalał alkohol do kieliszków trzymanych przez Lestrange odwzajemniając jej spojrzenie. Co ona chce z nim uczynić?! Niech go spije i wykorzysta, będzie miał pretekst, że był pijany i nie mógł nad sobą zapanować! Nie. Ma być grzeczny. Ma się nic nie wydarzyć. Cholera. 
- Za tę randkę.- powiedział stukając o szkło czarnowłosej. Gdyby Ever słyszała jego myśli, niewątpliwie parsknęłaby niepohamowanym śmiechem. Jednak na szczęście nie umiała na tyle legilimencji, bo mogłaby swoim rozbawieniem zepsuć cały klimat. W zasadzie to nie napracowała się zbytnio, w Pokoju Życzeń po prostu materializowały się myśli, a w kuchni większość rzeczy przyniosły jej skrzaty. Jedyne, do czego się przyłożyła, to do swojego wyglądu, którym to teraz specjalnie manipulowała przed biednym Zabinim! Ale sam musi przyznać, że władował się w paszczę lwa dobrowolnie. Mógł przecież odpisać, że jest zajęty, że nie umawia się na randki. Albo że nie ma ochoty. Nawet teraz mógł jej to wyznać i sobie wyjść. Co prawda sprawiłby jej wielki zawód, ale tak to już jest na tym świecie, że trzeba dbać o swoją dupę. Kiedy powiedział, że nie wierzy jej na słowo, skwitowała to jedynie uniesieniem wysoko jednej brwi i tajemniczym uśmiechem. Cóż, widocznie chce się na własnej skórze przekonać o niebywałych talentach Lestrange! A ona jako dobra dusza oczywiście mu je udostępni. Czyż nie jest wspaniałomyślna? Obserwowała, jak Blaise radzi sobie z szampanem, a potem dołączyła się do toastu.
- Za randkę. - odparła wciąż w tym samym tonie i upiła parę łyków z kieliszka, nie spuszczając wzroku z towarzysza. Oczywiście było to dosyć charakterystyczne spojrzenie, jakże by inaczej! Po chwili jednak znudziła jej się ta cisza, więc przysiadła się do chłopaka jeszcze bliżej. Dotykali się nogami, a odległość między ich twarzami nie była zastraszająca, zdecydowanie. 
- Może ty masz teraz jakieś życzenie? - zagaiła, nieco dwuznacznie. Bo z jednej strony można było odczytać, iż chodzi o to, aby Zabini sobie o czymś pomyślał, a Pokój Życzeń spełni jego pragnienie, a z drugiej strony jasno dała do zrozumienia, że to ona spełni jego zachciankę. Ciekawe tylko jak on to odbierze! Ona nim manipuluje. On, jako mężczyzna bardzo łatwo ulega zagrywkom pań, więc jeśli coś złego się dzieje to tylko i wyłącznie jej wina. Nie musiała się aż tak wysilać przed lustrem. Jemu byłoby łatwiej, nie musiałby teraz myśleć o przykrych rzeczach, by nie skupiać się za bardzo na dziewczynie, a raczej jej biuście i zgrabnych nogach. Czytając słowo ,,randka" myślał o miłym spotkaniu, spędzeniu kilku chwil z piękną dziewczyną i tyle, nic więcej. Dobra, może przez jego mózg przeszło przez chwilę pare nieprzyzwoitych myśli, ale zaraz przypomniał sobie o Milicencie i jako dobry chłopak obiecał sobie, że do niczego nie dojdzie. Jednak jego dawna natura nie umarła w raz ze związaniem się z panną Bulstrode. Na jej uśmiech zamruczało w jego głowie. Nie, nie. Blaise, uspokój się. Przecież każdy chłopak może przebywać z dziewczyną bez wyobrażania sobie scen, których bozia zapewne by nie pochwalała, prawda? Upił znaczny łyk szampana. Niby alkohol nie pomaga w zachowaniu racjonalnego myślenia, ale co tam. łyk czy dwa nie zaszkodzą. Kiedy dziewczyna przysunęła się jeszcze bliżej znów sięgnął po trunek. Opróżnił go, odstawił na bok, coby mu nie przeszkadzał. 
- Jakieś zapewne by się znalazło - będzie dzielny. Sam fakt, ze nie powiedział jej, iż najchętniej teraz kochałby się z nią na tym dywanie był godny podziwu. Patrzył jej prosto w oczy, tak miał w zwyczaju. Kusiła go już samym spojrzeniem. Nie wiedział kiedy jego ręka znalazła się na jej kolanie i sunęła w górę, dotarł do materiału sukienki i zawrócił.
- O czym teraz myślisz? - zapytał chcąc skupić się na czymś innym, niż na jej miękkiej skórze. Wszystko pod kontrolą. Oczywiście, że Zabini jest dobrym chłopakiem i nie myśli o Lestrange żadnych zbereźnych rzeczy! To ona jest po prostu wszystkiemu winna, ta niecna kusicielka. Ale! Przecież każdy chłopak powinien znać mniej więcej definicję słowa randka, a to w połączeniu ze znajomością tej tutaj oto czarnowłosej powinno dać jasny przekaz, cóż to na tym wieczornym spotkaniu mogłoby się stać. Nie, żeby dziewczyna była puszczalską w pełnym znaczeniu tego słowa. Szuka miłości, trochę w nieodpowiedni sposób, ale... cóż, każdy ma jakieś wady, prawda? Patrzyła na niego badawczo, nie zmieniając obiektu zainteresowań. Wciąż spoglądała mu w oczy, nawet, kiedy moczyła usta w szampanie. Nie drgnęła nawet wtedy, kiedy poczuła rękę Blaise'a na swoim ciele. Było to oczywiście bardzo przyjemne doświadczenie, ale za wszelką cenę... to właśnie ona chciała poznać jego myśli! Dlatego uśmiechnęła się na jego słowa i wypiła swojego szampana do końca, by wtedy na chwilę spuścić wzrok, aby odstawić gdzieś kieliszek.
- Zastanawiam się, czemu zdajesz się być trochę spięty. - odparła spokojnie, znów na niego patrząc. Przechyliła lekko głowę na bok, jakby rzeczywiście się nad czymś zastanawiała. A potem bez słowa wyjaśnień usiadła za nim na kolanach i powoli zaczęła masować rękoma jego ramiona i kark.
- Więc może ja cię trochę rozluźnię, a ty mi zdradzisz swoje życzenie? - zaproponowała odpowiednim tonem, nachylając się w kierunku jego szyi. Kiedy zaś skończyła, wróciła do poprzedniej pozycji i delikatnego, acz stanowczego masażu. Ach, plan idealny? Randkę, na której jej szalenie zależy. Nie zapominajmy, że to przecież ona go zaprosiła. Jako dżentelmen nie mógł odmówić spotkania damie. Na wszystko znajdzie jakieś wytłumaczenie, zawsze uda mu się zmniejszyć swoje poczucie winy. Dokładnie. Blaise to anioł, który właśnie zostaje wystawiony na próbę. Choćby nie wiadomo co zaszło, to jemu nie można niczego zarzucić. Ever była na prawdę niezła w zdobywaniu tego, na co miała ochotę. Wiedziała jak zaaranżować Pokój Życzeń, jak usiąść, czy się uśmiechnąć, by jemu zrobiło się gorąco. Nie mógł kontrolować swoich odruchów, to było silniejsze od niego. Zaczął się zastanawiać, czy gdyby wiedział, że właśnie tak to bedzie wyglądać, to czy zgodziłby sie na tę randkę. Wmawiał sobie, że oczywiście grzecznie by odmówił. Oczywiście, że domyślał się jak to się skończy, jednak cały czas okłamywał siebie, że będzie inaczej. Przecież niegdyś i on miał takie same poglądy na miłość jak Lestrange. Jego mózg przez cały poranek krzyczał mu hasła moralizatorskie typu ,,przecież nie mozesz, masz Milicentę", ale ten nie zważał na nie, uspokajał się powtarzając jak mantrę w myślach, ze do niczego nie musi dojść. Nie czuł się jednak ani trochę skrępowany, kiedy ta patrzyła na niego. 
- Pewnie dlatego, ze staram się nie zerwać z Ciebie tej kiecki. Toczy się właśnie we mnie walka. Jedna ze stron ma ochotę rzucić Cię na ziemię, a druga, ta wierna MIlicencie, nakazuje mi zachować spokój.- odpowiedzial rzeczowym tonem. Co miał ją okłamywać? Sama się o to spytała, więc grzecznie udzielił jej odpowiedzi. Przygryzł dolną wargę kiedy poczuł łapki Ever na swoim ciele. Ciekawe z iloma facetami spała, skoro była tak obeznana z tym, jak ich zadowolić. 
- Skoro już poznałaś moje myśli, to pewnie domyślasz sie na co mam teraz ochotę.- rozmarzył się pod wpływem jej dotyku. Od dawna był grzecznym chłopcem, może to dlatego teraz jest tak bardzo podatny na najdelikatniejsze pieszczoty? 
- Jestes okropna.- powiedział i zaśmiał sie pod nosem. Oj, Blaise rzeczywiście chciał się za wszelką cenę wybielić! Nikt mu nie kazał tu przychodzić, a Everleigh jest przyzwyczajona do odmowy, zatem... Nic nie stało na przeszkodzie, aby po prostu zrezygnować z przyjścia!
Podczas, gdy w głowie ślizgona toczyła się istna batalia ze samym sobą, Lestrange rozmyślała o tym, czy aby na pewno dobrze robi. Tak, miała przebłysk pod swoimi czarnymi włosami, że może to nie tak powinno wszystko wyglądać. Może powinna zachowywać się dojrzalej, bardziej odpowiedzialnie i... nie dać się. Co zrobić, kiedy zło tak kusi i jest takie przyjemne? Słuchała go z uwagą, wciąż go masując. Zamyśliła się na chwilę nad jego słowami.
- Milicenta. - powiedziała nieco nieprzytomnie. - Nie, nie podoba mi się to imię - dodała po chwili, jakby to było istotą w całym zdaniu wypowiedzianym przez Zabiniego. Miała ochotę mu tyle powiedzieć, ale doskonale zdawała sobie sprawę, że tym wszystko zepsuje. Pewnie mogłaby z nim o tym porozmawiać, może i nawet rzucić parę moralizatorskich kazań na temat miłości i wierności, ale... nie chciała tego. Nastawiła się na przyjemność i to był dla niej priorytet. Niestety.
- Myślisz, że ta pierwsza ze stron mogłaby dziś zwyciężyć? - szepnęła mu więc zmysłowo do ucha, nie przestając masować. W zasadzie, w pewnym momencie ręce Leigh powędrowały nieco niżej, subtelnie odpinając dwa pierwsze guziki koszuli. Zatem jej dłonie miały większe pole manewru, jeżeli chodzi o jakże lecznicze dotykanie! Uśmiechnęła się lekko.
- Okropnie dobra, chciałeś powiedzieć. - poprawiła go, a kąciki ust powędrowały nieco wyżej. W czym dobra to zostawmy niedopowiedziane. 
- Zapomnij o niej. - szepnęła całując jego wargi. Wtedy Zabini poddał się jej całkowicie... i zapomniał. 

__________

Przepraszam za taką długą przerwę. Miałam tyle na głowie, że nie byłam w stanie skupić się na pisaniu. Zbliża mi się sesja i mam masę nauki dlatego mogę mieć lekki zastój w notkach. Najmocniej przepraszam. Kolejny rozdział pojawi się gdy zacznę ferie, czyli po 8 lutego. Pozdrawiam :)