"Ciało rozkwita, gdy serce ma misję..."
Natłok przeróżnych myśli spędzał
sen z powiek czarnowłosej, która nieustannie przekręcała się z boku na bok w
swoim wielkim łóżku. Tej nocy wszystko było niewygodne; materac, puchowa
kołdra, jedwabne poduszki. Coś zdawało się dręczyć nastolatkę, która już od
kilku godzin nie mogła zmrużyć oka. Podniosła się z łóżka i podeszła do okna.
Odsłoniła delikatnie zasłonę by móc wyjrzeć na zewnątrz lecz świat tonął w
mroku i ciemnozielone tęczówki dziewczyny nie były w stanie dostrzec niczego.
Westchnęła głęboko i wróciła do łóżka. Opadła ciężko na materac, a mebel
zaskrzypiał delikatnie. Po chwili pokój wypełnił się słabym światłem, które
wydobywało się z końca hebanowej różdżki nastolatki. Promienie oświetliły
przemęczoną twarz, blade dłonie i niewielką część pomieszczenia. Krucze loki w
nieładzie opadające na ramiona właścicielki zakrywały niemal całą jej twarz,
widać było jednak wyraźnie, że obserwuje ona jedną ze swoich rąk. Konkretnie
przedramię. To miejsce na ciele dziewczyny zdobił znak. Nie byle jaki znak.
Wyryta na delikatnej skórze upiorna czaszka i otaczający ją wąż symbolizowały
tych do których od paru godzin należała. Śmierciożercy. Uczucie dumy i
przerażenia mieszały się teraz ze sobą w psychice dziewczyny nie pozwalając
spokojnie zasnąć i zmuszając mózg do ciągłego analizowania zaistniałej
sytuacji. Czy była zaskoczona tym co się stało? Z pewnością nie. Przecież
rodzice od dawna oczekiwali, że pójdzie ich ślady. Pani Lestrange była tak
dumna z córki, kiedy jej Pan i Władca zgodził się przyjąć ją w swoje szeregi.
Jak gorliwie zapewniała się, że jej pierworodna będzie dobrym nabytkiem dla
Czarnego Pana, że jest niesamowicie zdolna, że dar jaki posiada pomoże mu
planować wszystko o wiele skutecznej. Jasnowidzenie. Dar i przekleństwo młodej
dziewczyny. A teraz? Był narzędziem Czarnego Władcy. Zanim jednak go użyje, ona
musi się wykazać. Musi pokazać jak bardzo jej zależy by służyć swemu Panu.
Dostała zadanie. Ona i jej kuzyn Dracon mieli do wypełnienia misję. Jeśli
zawiodą – zginą. Wtedy właśnie zdała sobie sprawę jak bardzo jest przerażona. Idiotka! Przecież nigdy się nie bałaś.
Strach jest dla słabych. Ty nie jesteś słaba. Zrobisz to co do Ciebie należy.
Powinnaś być dumna. Natłok najróżniejszych myśli nie ułatwiał sytuacji, ani
tym bardziej nie zachęcał do snu. Dziewczyna zmusiła się jednak do wtulenia się
ponownie w poduszki. Wbrew jej obawom sen przyszedł dużo szybciej niż się
spodziewała.
*
Pogoda nie wskazywała na początek
września. Wszystko dookoła tętniło życiem i było zalane słońcem, kiedy młoda
Lestrange zjawiła się na peronie 9 i ¾ . Zmierzyła wzrokiem otoczenie w
poszukiwaniu swoich znajomych. Jak co roku rodzice nie towarzyszyli jej w
drodze na dworzec. No tak, teraz przecież wybuchłaby międzynarodowa panika
gdyby główna śmierciożerczyni z mężem odprowadziła sobie córeczkę na pociąg. W
latach wcześniejszych zaś rodzice spędzali czas na luksusowych wakacjach w
Azkabanie. Dla niej osobiście wszystko to było czynnikiem sprzyjającym. Była
wystarczająco samodzielna. Zawsze.
- Everleigh! – Parkinson jak zwykle
z przesadnym entuzjazmem przywitała ją na peronie i już leciała w jej kierunku
by pocałować ją w policzek. Nie wiedzieć czemu od zawsze uważała Lestrange za
najlepszą przyjaciółkę mimo, że ta nie okazywała równego zapału co
przypominająca mopsa Ślizgonka. Czarnowłosa wywróciła oczami i kiwnęła głową w
kierunku Pansy co natychmiastowo zbiło z tropu dziewczynę. Zrezygnowana również
odpowiedziała jej kiwnięciem po czym zajęła się swoim bagażem. Leigh także
oddała swój kufer by ktoś zupełnie dla niej nieważny mógł go spakować, a
następnie weszła do pociągu. Przeszła przez niewielki korytarz po czym wpadła
do przedziału w którym zwykle siedzieli Ślizgoni.
- Cześć. – rzuciła niedbale
zatrzymując wzrok na osobie wysokiego, przystojnego blondyna. Draco, kuzyn z
którym miała dość dobre kontakty i którego wręcz uwielbiała jej matka miał
teraz nieobecne spojrzenie. Wyglądał jakby gorączkowo nad czymś rozmyślał, a
kiedy zobaczył Everleigh w drzwiach mruknął coś niewyraźnie i odwrócił od niej
zmęczoną twarz.
- Widzę, że nie tylko ja miałam
dziś ciężką noc. – ciągnęła nie zwracając uwagi na niechęć Malfoya do
jakichkolwiek rozmów. Musieli pogadać czy tego chciał czy nie. Jakby nie było czekała
na nich wspólna misja. Lestrange była o wiele bardziej zdeterminowana by ją
wykonać niż jeszcze parę godzin temu. Teraz nie szargały nią żadne wątpliwości.
Stało się to, co się stać musiało, a ona była z tego faktu zadowolona. Rzuciła
torbę podręczną na puste miejsce i usiadła naprzeciwko Malfoya wbijając w niego
swoje zielone tęczówki i świdrując go wzrokiem.
- Co się tak gapisz? – rzucił Draco
na którego twarzy zdenerwowanie mieszało się ze zrezygnowaniem. Dłonie drżały
mu nerwowo więc splótł ze sobą palce by to ukryć. Szare oczy nie były w stanie
spojrzeć na pewną siebie kuzynkę. A może ona była równie przerażona co on? Może
jedyne co wychodziło jej lepiej niż jemu to skrajne ukrywanie emocji? Z myśli
wyrwała go odpowiedź Everleigh.
- Sądziłam, że zdobędziesz się na
coś mądrzejszego. – rzuciła z przekąsem uważnie obserwując chłopaka. Odrzuciła
długie włosy na plecy odsłaniając tym samym całkowicie bladą otoczoną cieniem
nieprzespanej nocy twarz. – Skup się Malfoy. – dodała po chwili i rzuciła mu
wyzywające spojrzenie. – Mamy zadanie do zrobienia i może wypadało by coś
ustalić?
- W pociągu? Jeszcze nawet nie
ruszyliśmy. – mruknął zrezygnowany blondyn i po raz pierwszy spojrzał na
kuzynkę.
- Nie sądzisz, że im wcześniej to
załatwimy tym lepiej? On nie będzie długo czekać. – Leigh uśmiechnęła się
nieznacznie widząc grymas na twarzy Dracona kiedy wspomniała Voldemorta. Już
otworzyła usta by powiedzieć coś jeszcze, ale w tym właśnie momencie w
przedziale zjawiła się Parkinson razem z Zabinim, Crabbem i Goylem. Ostatnich
dwóch Everleigh nigdy nie uważała za mądrzejszych od górskiego trolla, choć
czasem czuła też wyrzuty sumienia obrażając te stworzenia. Nawet górski troll
był w stanie wykazać się czasem namiastką inteligencji czego tym dwóm
przygłupom najwyraźniej brakowało.
- Cześć Draco. – rzuciła Pansy
uśmiechając się idiotycznie co sprawiło, że jej mopsia twarz wyglądała jeszcze
bardziej komicznie. Zajęła miejsce obok Malfoya na co on zrobił się lekko
zielony na twarzy, a Leigh parsknęła śmiechem. Skutecznie udała jednak
kichnięcie i skupiła swoją uwagę na Zabinim. Zawsze go lubiła. Był niegłupi, do
tego przystojny. Świetnie bawiła się z nim na Balu Bożonarodzeniowym podczas
turnieju dwa lata temu. Nigdy jednak nie byli ze sobą szczególnie blisko, co
Lestrange postanowiła w tym roku zmienić. Obdarzyła go uśmiechem na co on
odpowiedział jej tym samym i zajął miejsce obok niej.
*
Przez okres wakacyjny Hogwart nie
zmienił się praktycznie w ogóle. Lestrange nie odczuwała specjalnego pociągu do
tego miejsca jednak wracała do szkoły równie chętnie co pozostała reszta
uczniów. Draco niesamowicie długo zbierał się z przedziału dlatego postanowiła
na niego nie czekać i dołączyć do Blaise’a, Pansy oraz przygłupów. Zajęli jeden
z zbierających uczniów z Hogsmeade do szkoły powozów i ruszyli do szkoły. W
Wielkiej Sali jak zwykle było głośno i tłoczno. Jedyną grupą osób, która
milczała i była jako tako spokojna to przerażeni pierwszoroczni. Leigh
obserwowała ich w ciszy zupełnie nie zwracając uwagi na Pansy, która powoli
popadała w paranoję z powodu przedłużającej się nieobecności Malfoya. Nie jest idiotą, da sobie radę. I
faktycznie, po niespełna piętnastu minutach Dracon wkroczył do Sali. Uniosła
brwi w zdziwieniu kiedy zauważyła, że towarzyszył mu opiekun ich domu. Od kiedy
to kuzyn potrzebował eskorty Snape’a, żeby dostać się do szkoły? Tuż za nimi
pojawił się Potter. Nie wyglądał ciekawie. Twarz Gryfona ociekała krwią,
wyglądał jakby ktoś porządnie przywalił mu w twarz. Lestange skojarzyła fakty i
uśmiechnęła się drwiąco w stronę Wybrańca. Chłopak zignorował jej zaczepkę po
czym zajął miejsce obok swoich przyjaciół. W tej chwili kuzyn wcisnął się na
miejsce obok niej odrywając ją od obserwacji stołu Gyffindoru. Lestrange
ignorując gradobicie pytań Parkinson zwróciła się do Draco.
- Co robiłeś ze Snape’m? To Ty
tak załatwiłeś Pottera? – zapytała ostro wbijając w niego spojrzenie.
- Dużo straciłem? – rzucił
lekceważąco Malfoy ignorując zupełnie kuzynkę i zerkając na Mopsa.
- Ceremonię przedziału, zaraz
zacznie się przemówienie Dumbledore’a. – odpowiedziała z zapałem Pansy,
wyraźnie zachwycona tym, że Draco w końcu zaczął z nią rozmawiać. Leigh
wywróciła oczami, ale na dźwięk nazwiska dyrektora szkoły wyprostowała się.
Odwróciła wzrok i wlepiła go w starca chłonąc łapczywie każde jego słowo. W
przeciwieństwie do niej Dracon unikał spojrzenia dyrektora, lecz Everleigh nie
zwróciła na to uwagi. Wpatrywała się obiekt ich zlecenia. Cel ich misji. W
głowie układał się plan.
____
Witajcie! Mam nadzieję, że nie przynudziłam od samego początku. Czekam na Waszą krytykę! Buziaki :*
____
Witajcie! Mam nadzieję, że nie przynudziłam od samego początku. Czekam na Waszą krytykę! Buziaki :*
ciekawie, ciekawie :) to powinna byc jakas kontynuacja pottera tylko oczami Slizgonow ;) cudnie :*
OdpowiedzUsuńBlog widze że nawet ciekawy... Czekam co będzie dalej..
OdpowiedzUsuńMi się strasznie podoba. ;* .
OdpowiedzUsuńRównież czekam na kolejne rozdziałyy. I Wytrwałości ! :*